„Noc to najgorszy czas by żyć, a 4 nad ranem zna wszystkie moje sekrety."

Archive for Czerwiec, 2012

kres kwiatów

[End of Flowers by Diary of Dreams]

pomniki ku chwale
odbierają mi wiarę
przyszłość już minęła
ryzykuję – może przetrwam

beztroskie wierzenie
wkroczenie – rozmowa
kontrasty – czerń i biel
odrażające piękno

umierające róże
niemal w sekrecie
płaczące dzieci
ich kwiaty rozkwitają
niewinność zamiera
oszustwo dziewictwa

tajemny
ukryty
masz czelność przemawiać

naucz się udawać
naucz się czuć
naucz się uzdrawiać


obolały z miłości

[Raw With Love by Charles Bukowski]

moja mała brunetko
o miłych oczętach
gdy nadejdzie czas
by użyć noża
nie cofnę się
nie będę winił
ciebie,
bo samotnie idę wzdłuż brzegu
mijając palmy,
ciężkie, obrzydliwe palmy,
bo żywi nie przybyli
a martwi wciąż tu są,
nie będę cię winił
w zamian
zapamiętam pocałunki
wargi obolałe od miłości
i jak mi dawałaś
wszystko co miałaś
i jak ja
oferowałem co zostało
ze mnie
i zapamiętam twój mały pokoik
twój zapach
światło w oknie
twe nagrania
twe książki
naszą poranną kawę
nasze południa nasze noce
nasze ciała połączone
we śnie
małe, falujące prądy
nagłe i wieczne
twoja noga moja noga
twoje ramię moje ramię
twój uśmiech i ciepło
od ciebie
co pozwoliło mi śmiać się
znowu.
moja mała brunetko o miłych oczętach
ty nie masz
noża. nóż jest
mój i nie użyję go
jeszcze.


opanowanie

[Restraint by Digital.Rape]

trochę już minęło
odkąd dobrze było
jak się czuję?
całkiem miło
strach się nie liczy
nie liczą się myśli
każdy pragnie własnej śmierci
w pewnym punkcie
na krawędzi

wszyscy mamy swoje problemy
czyż nie?
i wszyscy musimy im podołać
klęknijmy
to może pomóc
a przynajmniej nie zaszkodzi

święta maryjo módl się za nami
przyczyno naszej radości módl się za nami
królowo niebios patrz nam pod nogi
najjaśniejsza z gwiazd zaświeć w oczy tamtej kurwie*

nagle wszystko się kończy
i nikt nie wie kto ma płakać

a czy ty pragnąłeś śmierci?
zniknięcia, pełnej niepamięci
by każdy na wieki zapomniał twój wygląd
barwę głosu i nazwisko

powiedz mi jak się śmiać
cieszyć się, jak płakać
co mam mówić i co myśleć
prowadź mnie, może zdążę
zaszyj usta, pokryj twarz
zetnij włosy, ręce zwiąż
daruj dotyk, pachnę ślicznie
jestem piękna, mam się nieźle

*fragment oryginalnie po polsku

oddanie

[Devotion by KM]

tnij tutaj,
tuż przy duszy
bym poczuł, że pewnego dnia
wszystko
przepadnie na dobre

całuj tutaj,
tuż przy krwi,
bym pamiętał
jak to było
być kochanym

a teraz

toń tutaj,
w tym brudzie
sprofanuj siebie samą
by parodia była lepsza

tak delikatna
tak gorąca
jak oddech bestii
nim rozerwie na strzępy
twe pieprzone, piękne gardło


na razie to koniec

[So Far No Further by November Növelet]

twarzy wokół są dziesiątki
nie myśl, że to tylko ty
pora zacząć szukać wątku
kolor ciała niebieski

koniec skrywa w sobie sekret
zrozumiesz to jeszcze

na razie, na razie
to koniec

bezkres skrywa doskonałość
martwe oczy wznoszą w górę
może trójca zrodzi całość
gdzie myśl będzie
gdy ja umrę

na razie

miajam kresy boskich granic

na razie, na razie
to koniec


pragnąc śmierci

[Wanting to Die by Anne Sexton]

skoro pytasz, większość dni mam w niepamięci.
żyję zwyczajnie, bez skazy tamtych chwil.
aż mnie nawiedzi potęga pożądania.

lecz nawet wtedy nie przeklinam życia.
dobrze znam źdźbła trawy, które przywołujesz,
meble wystawione na działanie słońca.

ale samobójstwa mają własny język.
niczym cieśla pragną znać narzędzia.
i nie pytają po co to.

zwycięstwo przyszło do mnie dwukrotnie,
posiadłam wroga i zjadłam wroga,
przejęłam jego kunszt i magię.

w ten oto sposób, ciężki, rozważny,
gorętszy od ropy czy wody,
spoczęłam, tylko śliniąc usta.

a ciało nagle odeszło w zapomnienie.
nawet rogówka spłynęła z resztką moczu.
samobójstwa zdążyły zdradzić to ciało.

rodzone na nowo, nie zawsze umierają,
lecz odurzona pamięć zna tylko narkotyk
którego widok, ucieszy nawet dziecko.

zaufać życiu pod swoim językiem!—
to, samo w sobie, staje się pasją.
smutny szkielet śmierci; rozbity, rzecz można,

a jednak, ona czeka na mnie, rok po roku,
aby delikatnie wyleczyć starą ranę,
uwolnić oddech ze złego więzienia.

tak zrównoważone, samobójstwa czasem znaczą,
furię w tle owocu księżyca ekscytacji,
dziwne pomylenie chleba z pocałunkiem,

nierozważnie zostawienie książki nieskończoną,
słowa niepowiedzianym, słuchawki zawieszoną,
a miłości, czym by naprawdę nie była, chorobą.


dom

[Home by Dioxyde]

witaj w domu mym
wejdź proszę i daj mi
choć odrobinę szczęścia
szczęścia, które nosisz ty


bez tytułu

[Untitled by KM]

oto czuję zdradę
jakby moje kości
moje mięśnie
moje ciało
zwątpiły we mnie
do końca

lecz umysł domaga się działania
ciągle i bez ustanku

muszę uchwycić ten moment
bo jutro nie jest pewne
mogę nie mieć drugiej szansy
by uczynić co pragnę
wiem tylko
że jeszcze dziś
mogę upaść
i złamać kark

jeszcze tylko kilka lat
tylko kilka lat…

nie pytaj o nic
wiedz

że jest pewien spokój
w świadomości, że gnijesz
jest lekki
powiew
godności

zrozum to
a zobaczysz
że nie wszystko było
porażką

większość tak

lecz

nie wszysko…


granica

[Borderline by Digital.Rape]

nie wytykaj mnie palcami
ja tak żyć nie wybierałam
lecz nie pragnę cię ranić
trzymaj się z dala

moje ciało to forteca
pełna zamków i pułapek
wiedz, że możesz tu nie przetrwać
więc uważnie stawiaj kroki

nie obdarzę uczuciami genitaliów nieczystych
z twojego spojrzenia muszę się oczyścić

nigdy nie prosiłam cię o więcej
zabierz swe ohydne ręce
ma bielizna to granica
pozostawia cię w udręce

linie granic przed wargami
przed takimi jak ty chronią
nie ma takich których soki
kiedykolwiek mnie upiją